"Maszyna szczęścia", Katie Williams


Recenzja: "Maszyna szczęścia" Katie Williams, Edipresse Książki

Opis:
Gdyby maszyna była w stanie podać ci przepis na szczęście, który mógłby ci się jednak nie spodobać, czy
zrobiłbyś test?
Jedz więcej mandarynek. Rozwiedź się z żoną. Odetnij sobie palec wskazujący prawej dłoni. Zalecenia maszyny szczęścia często bywają zaskakujące, ale w 99,97% gwarantują, że będziesz szczęśliwszy. Pearl pracuje dla firmy Apricity – a więc zawodowo zajmuje się szczęściem. Jej nastoletni syn, Rhett, zdaje się czerpać zadowolenie z bycia nieszczęśliwym. Gdyby tylko Pearl zdołała go przekonać, aby wykonał test Apricity... Ta ostrzegawcza, drwiąca i przezabawna opowieść o postępie technologicznym stanowi zarazem ostre jak brzytwa przedstawienie najmroczniejszych głębi ludzkiej psychiki.”

„Maszyna szczęścia” to wbrew pozorom bardzo trudna i skomplikowana powieść, której akcja dzieje się w roku 2035.

Historia opowiada o tytułowej maszynie, w której za sprawą dość banalnego badania można odnaleźć szczęście. Nie do końca zrozumiałam ten motyw, ponieważ fabuła jest rozwinięta bardzo pobieżnie, bardzo lekko i zawiera w sobie wiele wątków pobocznych, które niewiele wnoszą, a wręcz przeszkadzają, mieszkają, są niejasne i wprowadzają czytelnika w dezorientację.

Pearl jest kobietą, która pracuje dla firmy związanej z maszyną szczęścia. Kobieta jest zasmucona faktem, że chociaż jej praca polega na pomaganiu ludziom w odnajdywaniu szczęścia, to jej syn jest nieszczęśliwy. Pearl pragnie namówić go na badanie, jednak chłopak wciąż odmawia. Dlaczego? Czy zamiast namawiać syna na badanie, kobieta nie może pomóc mu w inny sposób? Podczas czytania nasuwały mi się te pytania, jednak sam finał zupełnie mi w niczym nie pomógł, wręcz przeciwnie, nie usatysfakcjonował mnie.

„Maszyna szczęścia” to powieść, która mimo świetnego pomysłu została fatalnie zrealizowana. Książka zachęca opisem i okładką, jednak nie przekonuje treścią, która jest męcząca, brakuje w niej dynamiki, rozwoju akcji i jakiegoś punktu kulminacyjnego. Fabuła nie wciąga, gdyż jest w niej zbyt wiele elementów, które przeszkadzają i rozdrażniają czytelnika. Miałam problem z tym, aby doczytać tę książkę do końca i niestety nie mogę Wam jej polecić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Jedno życie” Anna Dąbrowska

"Lovely Trigger. Tristan i Danika. Tom III" R.K. Lilley