"Play” Kylie Scott
Annie niespodziewanie wpada w poważne problemy finansowe. Jej współlokatorka wyprowadziła się i zostawiła ją praktycznie z niczym. Obawia się, że może stracić mieszkanie, bo zapłacenie czynszu, będzie dla niej wyczynem. Sąsiadka wyciąga ją na imprezę, gdyż zamartwianie się to ostatnie co powinna teraz robić. Ta impreza, to coś więcej niż zwykła domówka, gdyż jest ona w mieszkaniu jednego z muzyków Stage Dive. To jest zupełnie inny świat, Annie ciężko się tam odnaleźć zwłaszcza, że jednak przygnębienie nie odstępuje jej zbytnio. Okazuje się, że nie tylko ona szuka ucieczki od tego zgiełku na balkonie. Spotyka tam Mala, członka zespołu. On się z nim nie patyczkuje, potrząsa nią, gdy dowiaduje się o jej sytuacji, widzi więcej niż ona sama. Składa jej różne propozycje, które na drugi dzień okazują się, że nie były żartem. Wprowadza się do niej, składając jej pewną ofertę. Chce, żeby Annie udawała jego dziewczynę, on jej pomoże finansowo, jak i w pewnej osobistej sprawie dotyczącej jej przyjaciela. Kobieta nie ma nic do stracenia, zgadza się. Lecz ta gra szybko zmienia swe zasady. Zostaje naruszone wiele z ustaleń, zostają przesunięte granice, a związek na niby, powoli przeradza się w coś innego, lecz czy namiętność wystarczy? W Malu siedzi coś co nie daje mu spokoju, coś co zauważają i inni, ale on nie zdradza nikomu swego sekrety, lecz to go zżera od środka, wyżera w nim dziurę. Czy uda się ją załatać, gdy sekret wyjdzie na wierzch? I dlaczego oczy Mala są smutne, gdy on cały jest wesoły?
„Play” to druga część z serii Stage Dive. Tutaj mamy do czynienia z nowymi bohaterami, ale ci z pierwszej części też są obecni. W „Lick” dostałam to wszystko co uwielbiam w książkach, myślałam, że autorka nie oczaruje mnie jeszcze bardziej, ale myliłam się. „Play” pochłania bez reszty, a to wszystko za sprawą Mala, do którego nasz główna bohaterka zaczęła robić maślane oczęta. W tym momencie przyznaje się, że i ja przez całą książkę robiłam to samo. Facet urzekł mnie całym sobą. Uwielbiam osoby z poczuciem humoru, a gdy jeszcze do tego dorzucimy, że występuje ono u płci przeciwnej, moje uwielbienie staje się jeszcze głębsze. Stwierdzam też swą niestabilność uczuciową jeśli chodzi o bohaterów, wcześniej David teraz Mal, ale co poradzić jak oni tacy są. Myśl, że o bohaterach płci przeciwnej wiecie już wystarczająco, teraz kolej na płeć piękną. Annie nie byłaby kobietą jakby w pewien sposób nie irytowała człowieka. Z początku brakowało jej pewności siebie, chociaż później nabyła ją. Ogólnie postacie jakie wykreowała autorka są bardzo ciekawe i takie różnorodne. Przy książce największym atutem jest to, że nie można się nudzić. Gwarantuje wybuchy śmiechu niekontrolowane, ale i też wzruszy. Jest to opowieść o tym, że samemu ciężko jest udźwignąć każdy ciężar. Nie wszystkie metody są dobre, aby rodzić sobie z tym co nas niepokoi, niekiedy lepsza jest pomoc innych, ale czy nasz bohater uwzględnił taką możliwość w swych problemach? Czy uwzględnił to w życiu, że nie musi być sam przeciw wszystkiemu? Chociaż nie ze wszystkim da się walczyć, ale gdy jest ktoś obok, nawet przegrana bitwa jest łatwiejszą do przeżycia. Polecam Wam serdecznie.
Komentarze
Prześlij komentarz