„Jego banan” Penelope Bloom

„Jego banan” Penelope BloomWydawnictwo Albatross

Opis książki:
„Mój szef lubi jasne zasady, jednej z nich nikt nie śmie złamać…
Chodzi o jego banana.
Poważnie. Facet jest uzależniony od potasu.
Oczywiście, to ja po niego nieopatrznie sięgnęłam.
Technicznie rzecz ujmując, wsadziłam go sobie do ust.
Co więcej przeżułam… a nawet połknęłam.
Taaak, wiem. Niedobra, niedobra dziewczynka.
I wtedy go zobaczyłam. Wierzcie mi lub nie, ale to, że właśnie dławiłam się jego bananem, raczej nie zrobiło na nim najlepszego wrażenia.

Zacznijmy jednak od początku. Zanim miałam czelność sięgnąć po należącego do milionera banana, dostałam swoje pierwsze ważne zlecenie jako reporterka. I wyjątkowo nie było to jak zwykle byle jakie zadanie, wyskrobki z dna garnka, których nikt nie chciał. Nic w stylu przepytywania śmieciarza o jego ulubione rejony miasta, czy pisania o wielkiej wadze zbierania psich kup z trawników i placów.

Nie. Nic z powyższych, dziękuję bardzo.
To był prawdziwy przełom w mojej karierze. Szansa, by udowodnić, że nie jestem żadną nieudolną, niezdarną, przyciągającą pecha, chodzącą katastrofą. Wchodziłam w środowisko biznesowe – miałam zinfiltrować Galleon Enterprises, by potwierdzić zarzuty o korupcję.

Tu wchodzi podkład muzyczny z Jamesa Bonda.

Wreszcie byłam na właściwym miejscu. Jedyne, co musiałam zrobić, to zdobyć posadę stażystki i zdemaskować Bruce’a Chambersona.

Starając się nie zwracać uwagi na to, że facet wygląda jak wyrzeźbiony w płynnym kobiecym pożądaniu, a inni mężczyźni po prostu muszą przy nim kwestionować swoją seksualność. To się musiało udać. Bez żadnych katastrof. Zero fuszerki. Weź się w garść, skup się! – na mniej niż godzinkę.

Przenieśmy się teraz do sali konferencyjnej. To tutaj znajdziecie mnie przed tą doniosłą, kluczową dla mojej kariery rozmową. Z bananem w dłoni. Podpisanym JEGO imieniem. Już za chwilkę on pojawi się w drzwiach i zobaczy mnie ze zdradzieckim żółtym dowodem mojej winy. A kilka sekund później zdecyduje się… mnie zatrudnić.

Tak, wiem. Ja też nie uznałam tego za dobry znak.”

Czy też macie uśmiech na twarzy czytając ten opis? Ja tak miałam i dlatego zdecydowałam sięgnąć po tę pozycję, od której oczekiwałam, że poprawi mi humor, a ten uśmiech będzie pojawiał się jeszcze częściej. Autorka dając taki tytuł mogła nieźle namieszać w głowie czytankowi. Ale „Jego banan” to po prostu jego banan  A ten właśnie banan jest kluczowy w tej powieści, w której nie zabrakło śmiechu, ale jednak mamy tutaj dużo elementów z romansu, którym ta książka jest.

Romans biurowy, z pewnością brzmi pikantnie, ale z pikanterią autorka nie przesadziła, ale chemii nie brakło. Zderzenie dwóch różnych bohaterów, którzy z początku z pewnością nie pałają do siebie sympatią. Ale z czasem coś się pomiędzy nimi zmienia, bo nie da się opanować pożądania, jakie jest pomiędzy nimi. Tylko czy takie skrajne charaktery w starciu ze sobą nie zniszczą jednak się po drodze?

Autora oddała w nasze ręce lekką i zabawną powieść, w której ważnym aspektem jest miłość. Ale miłość nigdy nie jest łatwa i tutaj też jest to pokazane. Każde uczucie to ryzyko, i czy człowiek, który lubi planować, może pozwolić sobie na coś co jednak nie było w jego planach? Sprawdźcie jak potoczyły się losy tych dwójki bohaterów i banana 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Lovely Trigger. Tristan i Danika. Tom III" R.K. Lilley

„Jedno życie” Anna Dąbrowska

"Chłopak,który pokazał mi jak żyć" Samanta Louis