„Piorun” Angel Payne
„Piorun” Angel Payne, Edipresse Książki
Widzicie ten opis:
„Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…”
Przyznacie chyba sami, że brzmi całkiem, całkiem? Smacznie, z zapowiedzią pikanterii, ale i uczuć. O tak, wszystko zapowiada się świetnie, prawda? Musi być to przepiękna historia, romansu pomiędzy pracownicą, a szefem, czyli coś zakazanego, coś co nie powinno mieć miejsca. I nie powinno mieć miejsca, ta książka nie powinna mieć miejsca na mojej półce, na półkach w księgarniach.
Zawsze staram się w książkach szukać czegoś dobrego, co uratuje pozycję nawet dla mnie ciężką do przeczytania, ale tutaj co ja dobrego mogę powiedzieć? Może złego pomysłu autorka nie miała, ale wyobraźnia pogalopowała jej w złym kierunku. Nie mówię, że wątek superbohatera, byłby zły. Tego się nie będę czepiać, bo to dla mnie byłoby coś zupełnie innego do poczytania, ale język jakim operuje autorka, to jak opisuje sceny, przyprawiło mnie o ból głowy, a tę recenzję piszę z bólem serca. Przyznam szczerze, poleciałam na okładkę i opis, i polegałam po całości. Przebrnięcie przez tę powieść, to męka jak dla mnie. Mój umysł, po prostu nie pojął zamysłu autorki. Ale to moje odczucia, każdy czuje coś innego przy czytaniu, może Wam ta powieść jednak przypadnie do gustu. Bo każdy lubi coś innego i może akurat coś w tej powieści dobrego odnajdzie.
Widzicie ten opis:
„Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…”
Przyznacie chyba sami, że brzmi całkiem, całkiem? Smacznie, z zapowiedzią pikanterii, ale i uczuć. O tak, wszystko zapowiada się świetnie, prawda? Musi być to przepiękna historia, romansu pomiędzy pracownicą, a szefem, czyli coś zakazanego, coś co nie powinno mieć miejsca. I nie powinno mieć miejsca, ta książka nie powinna mieć miejsca na mojej półce, na półkach w księgarniach.
Zawsze staram się w książkach szukać czegoś dobrego, co uratuje pozycję nawet dla mnie ciężką do przeczytania, ale tutaj co ja dobrego mogę powiedzieć? Może złego pomysłu autorka nie miała, ale wyobraźnia pogalopowała jej w złym kierunku. Nie mówię, że wątek superbohatera, byłby zły. Tego się nie będę czepiać, bo to dla mnie byłoby coś zupełnie innego do poczytania, ale język jakim operuje autorka, to jak opisuje sceny, przyprawiło mnie o ból głowy, a tę recenzję piszę z bólem serca. Przyznam szczerze, poleciałam na okładkę i opis, i polegałam po całości. Przebrnięcie przez tę powieść, to męka jak dla mnie. Mój umysł, po prostu nie pojął zamysłu autorki. Ale to moje odczucia, każdy czuje coś innego przy czytaniu, może Wam ta powieść jednak przypadnie do gustu. Bo każdy lubi coś innego i może akurat coś w tej powieści dobrego odnajdzie.
Komentarze
Prześlij komentarz