„Drzewo anioła” Lucinda Riley
RECENZJA:„Drzewo anioła” Lucinda Riley,Wydawnictwo Albatros
Utrata pamięci, to jak strata cząstki siebie i ten brakujący element nie pozwala żyć w pełni. Na powrót pamięci nie ma lekarstwa, jest tak wiele rodzajów amnezji i tak wiele różnych przypadków. Greta straciła pamięć i boryka się z tym już od trzydziestu lat. Jest wycofana, ale za namową Davida, jej przyjaciele, z którym wiąże ich wspólna przeszłość oraz to, że pomaga jej teraz, wraca do Marchmont Hall, gdzie przyszło jej żyć przed laty. Spotyka tam ludzi, którzy byli jej bliscy, a teraz są obcy. Ale okazuje się, że powrót do przeszłości, pomoże jej w przypomnieniu sobie tego jak to się zaczęło. I tak stopniowo przenosimy się w przeszłość Grety, która mnie zaskoczyła, która samĄ ją zaskoczyła. Ta kobieta była marzycielką, ale szybko zeszła na ziemię. Jej historia to wzloty i upadki, szczęście w nieszczęściu. Obawiałam się, że cofanie się w przeszłość, będzie mnie nużyło, ale było zupełnie inaczej. Pozwoliło mi zobaczyć tak wiele. Poznać tajemnice. Poznajemy nie tylko samą Gretę, ale i osoby jej bliskie. Davida, córkę Franczeskę, wnuczkę, przyjaciółkę rodziny, której w teraźniejszości już nie ma i inne postacie, które ukształtowały życie Grety. Wychodzą na jaw sekrety, a jakie one są, odkryjcie sami.
To był mój pierwszy kontakt z twórczością Lucinda Riley, ale już teraz mogę powiedzieć, że nie ostatni. Autorka oczarowała mnie swym stylem, tym jak wprawia czytelnika w napięcie. Zostałam wciągnięta w świat intryg, tajemnic, a wszystko to w emocjonującej formie, bo historia Grety nie jest łatwa. Łatwo było mi się zżyć z bohaterami, bo ta powieść, to tak naprawdę życie, które nie jest czarno – białe, ale tak wiele w nim szarości. Ta opowieść nie jest słodka, nie kolorowa jak większość świątecznych pozycji. Akcja toczy się w okolicach świąt, dlatego śmiało można ją uznać za pozycję świąteczną, ale nie z pewnością nie będzie w Waszych sercach za słodko, poczujecie gorzki posmaki, jaki może ukazać prawda.
Przeważnie nie skupiam się na okładce książki w swych recenzjach, ale tym razem nie umiem przejść kolo niej obojętnie. Ta okładka jest przepiękna, żadne zdjęcie nie odda jej uroku, ale jest niesamowita. Z pewnością stanie się ozdobą mojej biblioteki, ale tak wartościową, bo treść książki, jest również rewelacyjna.
Utrata pamięci, to jak strata cząstki siebie i ten brakujący element nie pozwala żyć w pełni. Na powrót pamięci nie ma lekarstwa, jest tak wiele rodzajów amnezji i tak wiele różnych przypadków. Greta straciła pamięć i boryka się z tym już od trzydziestu lat. Jest wycofana, ale za namową Davida, jej przyjaciele, z którym wiąże ich wspólna przeszłość oraz to, że pomaga jej teraz, wraca do Marchmont Hall, gdzie przyszło jej żyć przed laty. Spotyka tam ludzi, którzy byli jej bliscy, a teraz są obcy. Ale okazuje się, że powrót do przeszłości, pomoże jej w przypomnieniu sobie tego jak to się zaczęło. I tak stopniowo przenosimy się w przeszłość Grety, która mnie zaskoczyła, która samĄ ją zaskoczyła. Ta kobieta była marzycielką, ale szybko zeszła na ziemię. Jej historia to wzloty i upadki, szczęście w nieszczęściu. Obawiałam się, że cofanie się w przeszłość, będzie mnie nużyło, ale było zupełnie inaczej. Pozwoliło mi zobaczyć tak wiele. Poznać tajemnice. Poznajemy nie tylko samą Gretę, ale i osoby jej bliskie. Davida, córkę Franczeskę, wnuczkę, przyjaciółkę rodziny, której w teraźniejszości już nie ma i inne postacie, które ukształtowały życie Grety. Wychodzą na jaw sekrety, a jakie one są, odkryjcie sami.
To był mój pierwszy kontakt z twórczością Lucinda Riley, ale już teraz mogę powiedzieć, że nie ostatni. Autorka oczarowała mnie swym stylem, tym jak wprawia czytelnika w napięcie. Zostałam wciągnięta w świat intryg, tajemnic, a wszystko to w emocjonującej formie, bo historia Grety nie jest łatwa. Łatwo było mi się zżyć z bohaterami, bo ta powieść, to tak naprawdę życie, które nie jest czarno – białe, ale tak wiele w nim szarości. Ta opowieść nie jest słodka, nie kolorowa jak większość świątecznych pozycji. Akcja toczy się w okolicach świąt, dlatego śmiało można ją uznać za pozycję świąteczną, ale nie z pewnością nie będzie w Waszych sercach za słodko, poczujecie gorzki posmaki, jaki może ukazać prawda.
Przeważnie nie skupiam się na okładce książki w swych recenzjach, ale tym razem nie umiem przejść kolo niej obojętnie. Ta okładka jest przepiękna, żadne zdjęcie nie odda jej uroku, ale jest niesamowita. Z pewnością stanie się ozdobą mojej biblioteki, ale tak wartościową, bo treść książki, jest również rewelacyjna.

Komentarze
Prześlij komentarz