„Uleczone dusze” Tillie Cole

Recenzja „Uleczone dusze” Tillie ColeEditio Red

Opis książki:
„Kto uwolni piękną, ciemnowłosą dziewczynę od demona z przeszłości, musi liczyć się z tym, że ocalona piękność przy nim pozostanie. Nawet jeśli wybawicielem jest Flame — morderczy szaleniec, czujący w żyłach tylko płomienie, które nigdy nie gasną. Płomienie, które karmią się wspomnieniami straszliwszymi niż nóż, krew i jad węża. Każdy, kto dotnie Flame’a, musi zginąć. Każdy, ale nie Maddie.

Mała Maddie o ogromnych, zielonych oczach wychowała się w sekcie. Przeszła przez piekło potwornych rytuałów. Od dzieciństwa bita, niewolona i krępowana łańcuchami, została uwolniona przez członków najbardziej przestępczego klubu motocyklowego w Stanach. Wolność okazała się tak piękna i niesamowita! Jednak oprawcy z sekty nie mieli zamiaru zrezygnować ani z dziewczyny, ani z jej sióstr.

Ponury, groźny i szalony Flame, wciąż krwawiący z ran, które sam sobie zadaje. Nawet bracia z klubu starają się schodzić mu z drogi. Widzieli, jak zabija. Śmierć, którą zadał samozwańczemu prorokowi, była straszna. Ale dzięki tej krwawej zemście coś się zmieniło. Mała Maddie dotknęła jego serca i nie spłonęła. Pokochała go. A on od tej chwili zrozumiał, że zrobi wszystko, aby nikt nigdy więcej nie skrzywdził zielonookiej Ślicznotki.

Kochaj. Trwaj. Ulecz go. Jest twój..."

Tym razem mamy do czynienia z historią Maddi, trzecią z Przeklętych Sióstr i tak różna od dwóch poprzednich. I chociaż każda przeszła przez piekło, każda ma coś innego do opowiedzenia. Maddie jest najcichsza, najbardziej zamknięta w sobie, dlaczego tak jest, łatwo się domyślić po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów, ale i tak nie da się podejść do jej historii obojętnie. To jest trudne do przetrawienia. Nigdy nie pojmę przemocy, ale gdy mowa o takiej jak w tej książce, jedynie czego pragnę, aby nigdy to nikogo nie spotkało, a na świecie jest tyle popapranych ludzi, sekt. To nie jest coś nierealnego, to może się zdarzyć i to jest przerażające.

Co do Flame, ten bohater intrygował mnie już w dwóch pierwszych częściach. Bojący się dotyku, okaleczający się. Pytanie jakie się rodziło w mej głowie, to jaką skrywa historię, a dowiedziawszy się w tej części, jaka ona była, było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Widziałam, że musiał doznać krzywd, ale nie przepuszczałam, że jego historia powiązana jest z kościołem, a ile doznał cierpienia, bólu przez bliskich. To mnie samą bolało. Już nie dziwiłam się czemu bał się dotyku. Potrzeba była mu pomoc, a otrzymał ją od równie skrzywdzonej Maddie. Wydaje się, że dwoje ludzie, z tak wieloma bliznami, nie jest w stanie współistnieć, kochać, ale okazuje się, że są dla siebie lekarstwem.

Ta część pokazuje, że Nowy Syjon nie śpi, że ma coś w zanadrzu. Nasi bohaterowie próbują się uleczyć nawzajem, ale czy Prorocy im nie przeszkodzą? Czy będzie im dane zaznać szczęścia na dłużej?

Autorka zaskakuje mnie z każdą częścią. To w jak dosadny sposób opisuje to wszystko, sprawia, że czujemy całym sobą, tę historię. Bycie obojętnym przy czytaniu tego typu pozycji, to jest coś niemożliwego, a zarazem trzeba pamiętać o dystansie do tego.

Ta historia mnie poruszyła. Pokazała jak wiele możne zdziałać uczucie. Nawet te najmniejsze kawałki nas samych jest w stanie poskładać. Ale najgorsze jest to, że nadal jest niepewność, bo Nowy Syjon, pragnie odzyskać to co jego, czy mu się uda? Odkryjcie sami, a ja czekam na kolejną część, która może być również wielkim zaskoczeniem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” Tom Phillips

„Jedno życie” Anna Dąbrowska

„Romans po brytyjsku” Vi Keeland, Penelope Ward