„Lead. Stage Dive” Kylie Scott
„Lead. Stage Dive” Kylie Scott, Editio Red
Kłopoty – jedni ich unikają, inni nieustannie w nie wpadają, a jeszcze inni przyciągają. Jimmy, główny wokalista Stage Dive nieustannie wpada w kłopoty, jest jak magnes, który je przyciąga. Chociaż niewątpliwie nie należy do grzecznych chłopców, jednak chce dla zespołu jak najlepiej, dlatego godzi się zatrudni Lenę, która ma sprawić, aby kłopoty i Jimmy byli z dala od siebie. Przed kobietą niebywale trudne zadnie, zwłaszcza, że wokalista jej tego nie ułatwia. Ale ona się nie poddaje, nie boi się wyrazić własnej opinii. Nie daje się mu pomiatać i coraz bardziej udaje się nad nim zapanować, jakby docierała gdzieś w głąb niego. Tylko Jimmy jest skryty, zamknięty i ta przeprawa do jego wnętrza nie jest łatwa, ale sprawia, że Lena zaczyna chcieć więcej, ale wie, że to niemożliwe i chce odsunąć się od swojego szefa, zachować dystans, który ma ją uchronić przed cierpieniem, ale czy jej się to uda? Przekonajcie się. Jimmy w tym wyzbyciu się uczuć do niego, jest chętny jej pomóc, gdyż zależy mu na tym, aby Lena była przy nim, była jego pracownicą, ale czy to jest realne? Czy jest możliwym zachować relacje zawodowe, gdy między nimi aż iskrzy? A może te iskry spowodują spięcie, które wznieci pożar nie do zatrzymania? To wszystko czeka na Was w tej książce.
„Lead” to trzecia część z serii Stage Dive, nie zabrało w niej elementów, które oczarowały mnie we wcześniejszych części, ale brakło czegoś wielkiego, czegoś co sprawiłoby, aby na chwilę chociaż zamarłam w oczekiwaniu. Co nie oznacza, że książka mi się nie podobała. Czytało mi się niebywale lekko i przyjemnie. Nie brakło uśmiechu na mej twarzy, czuć wyrazie było napięcie między bohaterami i całkowicie ta część zmieniła moje postrzeganie Jimmiego. Tutaj dało się go poznać lepiej i już wiem, że za skorupą drania, skrywa wspaniałego człowieka, oddanego bratu, chcącego go chronić, ale także chronić swoich bliskich. Nie miał w życiu łatwo, zboczył z właściwej ścieżki już w młodości, ale nie zapomniał o tym co tak naprawdę ważne, o tym, że zespół, czyli jego rodzina, to coś wyjątkowego i dla nich warto stoczyć walkę z własnymi potworami, ale ta walka nie musi być bitwą w pojedynkę, zwłaszcza, że otaczają go ludzie, dla których jest ważny. Ta historia, pokazuje jak ciężko wpuścić kogoś za wzniesione mury, bo przecież świat za murami jest tylko nasz, a gdy ktoś tam też przyjdzie, to co wtedy? Czy dla innych znajdzie się miejsce? Polecam się o tym przekonać. Książka idealna dla relaksu, odpoczynku, taka czysta przyjemność, bez zobowiązań.
Kłopoty – jedni ich unikają, inni nieustannie w nie wpadają, a jeszcze inni przyciągają. Jimmy, główny wokalista Stage Dive nieustannie wpada w kłopoty, jest jak magnes, który je przyciąga. Chociaż niewątpliwie nie należy do grzecznych chłopców, jednak chce dla zespołu jak najlepiej, dlatego godzi się zatrudni Lenę, która ma sprawić, aby kłopoty i Jimmy byli z dala od siebie. Przed kobietą niebywale trudne zadnie, zwłaszcza, że wokalista jej tego nie ułatwia. Ale ona się nie poddaje, nie boi się wyrazić własnej opinii. Nie daje się mu pomiatać i coraz bardziej udaje się nad nim zapanować, jakby docierała gdzieś w głąb niego. Tylko Jimmy jest skryty, zamknięty i ta przeprawa do jego wnętrza nie jest łatwa, ale sprawia, że Lena zaczyna chcieć więcej, ale wie, że to niemożliwe i chce odsunąć się od swojego szefa, zachować dystans, który ma ją uchronić przed cierpieniem, ale czy jej się to uda? Przekonajcie się. Jimmy w tym wyzbyciu się uczuć do niego, jest chętny jej pomóc, gdyż zależy mu na tym, aby Lena była przy nim, była jego pracownicą, ale czy to jest realne? Czy jest możliwym zachować relacje zawodowe, gdy między nimi aż iskrzy? A może te iskry spowodują spięcie, które wznieci pożar nie do zatrzymania? To wszystko czeka na Was w tej książce.
„Lead” to trzecia część z serii Stage Dive, nie zabrało w niej elementów, które oczarowały mnie we wcześniejszych części, ale brakło czegoś wielkiego, czegoś co sprawiłoby, aby na chwilę chociaż zamarłam w oczekiwaniu. Co nie oznacza, że książka mi się nie podobała. Czytało mi się niebywale lekko i przyjemnie. Nie brakło uśmiechu na mej twarzy, czuć wyrazie było napięcie między bohaterami i całkowicie ta część zmieniła moje postrzeganie Jimmiego. Tutaj dało się go poznać lepiej i już wiem, że za skorupą drania, skrywa wspaniałego człowieka, oddanego bratu, chcącego go chronić, ale także chronić swoich bliskich. Nie miał w życiu łatwo, zboczył z właściwej ścieżki już w młodości, ale nie zapomniał o tym co tak naprawdę ważne, o tym, że zespół, czyli jego rodzina, to coś wyjątkowego i dla nich warto stoczyć walkę z własnymi potworami, ale ta walka nie musi być bitwą w pojedynkę, zwłaszcza, że otaczają go ludzie, dla których jest ważny. Ta historia, pokazuje jak ciężko wpuścić kogoś za wzniesione mury, bo przecież świat za murami jest tylko nasz, a gdy ktoś tam też przyjdzie, to co wtedy? Czy dla innych znajdzie się miejsce? Polecam się o tym przekonać. Książka idealna dla relaksu, odpoczynku, taka czysta przyjemność, bez zobowiązań.
Komentarze
Prześlij komentarz